Slider
1. Tylko kobieta

Na klatce poczeka gdy
Za jasno by w mordę bić
A jak zbyt grzeczny gość
Ukłoni się na złość
To cóż przykro mi
Raz kiedyś w autobus wsiadł
Autobus ma wiele wad
Przepraszam szepnął gość
I zanim mrugnął to już
Bez czucia padł
Tylko kobieta go wprawia w trans
Tylko dla kobiet jest czegoś wart
Liryczny zbyt czuły jak nikt
Zobaczysz go pokochasz w mig
Zasady żelazne miał
Pił tylko kiedy sam chciał
Gdy zbyt życzliwy gość
Zasugerował coś
To za kontuar wpadł
Znał kawał jeden od lat
Sam lubił z niego się śmiać
Zbyt elokwentny gość
Raz nie zrozumiał go
Więc już gryzie piach

2. Czekasz i wymyślasz mnie

Czekasz i wymyślasz mnie
Czym zaskoczę cię gdy się zjawię
Słyszysz kroki czujesz cień
Chcesz bym nie umiała cię zawieść
Więc gdy nagle wejdę by pokochać cię
Już na zawsze zniknie
Twój sen zatem
Spiesz się raczej wolno bo nie warto biec
Gdy
Wszystko jeszcze zdążysz mieć
Milczysz ale przecież wiesz
Że nie musisz mówić o niczym
Każdy szmer i każdy gest
Na uczucie twoje przeliczam
Więc gdy nagle powiesz mi wszystko co
Chcę
Już na zawsze zniknie
Twój wdzięk zatem
Spiesz się raczej wolno...
Ofiarować chciałbyś świat
I kawałek nieba przychylić
Wszystko czego nie masz dać
I nie ranić ani przez chwilę
Więc gdy kiedyś spełni się wszystko co
Chcesz
Mogę nagle zniknąć
Jak cień zatem

3. Ten taniec

Ten taniec nam wystarczy
By blisko siebie przetrwać w nim do rana
Nieważne kto jak tańczy
Lecz by wzruszenia trzymał na kolanach
Ty wszystkie moje zmysły
I świeże kwiaty nosisz w butonierce
Gdy trzymasz mnie za rękę
To nawet w starej ładnie mi sukience
Więc tańczmy szybko
Dopóki w nas muzyka gra
Nie oddam cię
Nie oddasz mnie
Nieważne nic
Gdy stopy walczą
Pierścionek się zaplątał
Gdy kryłam usta w twojej marynarce
Schowałeś mnie w ramionach
By tylko dla mnie wciąż pieszczoty niańczyć
I to nie smutne wcale
Że tak będziemy tańczyć długie lata
I później gdy upłynął
I my będziemy a nie będzie świata
Więc tańczmy szybko...

4. O 7.05

Nic nie chce się
Kiedy zewsząd bluźni coś
Kiedy hałas jak na złość
O siódmej pięć
Za wcześnie by
Zapominać nagle sny
Przypominać co za dzień
Za szybko wszedł
Padają sny
W objęcia dni
Jak pada deszcz
I słowo złe
Zbyt suchy piach
W klepsydrze padł
I tramwaj co
Źle zakręt wziął
Żal takich głów
Co w nich często rozum śpi
A z rozumem wszystkie sny
O siódmej pięć
Za ciemna noc
By zrozumieć mogła to
Że nie ważne jest by spać
Ale by śnić
Padają sny...

5. RekWijeM

Gdzieś bo nie powiem gdzie to było
Zmierzch tam zapadał gdy rozum taniał
Żył sobie grubas z kuflem piwa
I myśli smutne nim przeganiał
Szurał bosymi nóżętami
I wrzeszczał hardo lecz o zmroku
Że wszystko można by mu zabrać
Prócz paru szybkich myśli złotych
Ja mały gruby niepozorny
Co się po życia błąkam celi
Choć jestem raczej bogobojny
Wiem że aniołów diabli wzięli
Do izby wracał i w drzwi stukał
Do siebie wrócić już nie umiał
Gadał z obrazem po dziadowsku
Ale po pańsku go rozumiał
Bogatych gnębił pytaniami
Straszył wielbłądem i cienką igłą
Na ładnych patrzył tak nieładnie
Że strasznie im ich życie brzydło
Tylko o jedno dla siebie proszę
By pojawili się znów ci anieli
Co bez użalań się nad losem
Po piwo by mi pofrunęli
Ja mały gruby niepozorny
Co się po życia błąkam celi
Pytam bo jestem bogobojny
Po co aniołów diabli wzięli

6. Przejdę skoro wiem

Jak burza przejdę skoro wiem
Że wolałbyś bym była snem
A jeśli ci wesoło to
Wtedy milczę
Nie lubisz ewidentnych ust
Więc nakładam ostry róż
A kiedy zgrzeszę wtedy ci
Wszystko powiem
Nie opuszczaj mnie gdy tego chcę
Nie było aż tak źle
I nie wierz nigdy w to co mówię ci
Nie bez złości
O miłości
Jak piorun strzeli w ciebie ktoś
Kto jasny kok zarzuca w bok
Szczebiotem karminowych ust
Cię rozbroi
Jak oka w głowie będzie strzec
Tandemu waszych podłych serc
A jeśli zgrzeszy wtedy ci
Nic nie powie
Nie opuszczaj mnie gdy tego chcę...
Jak topór runę głową w dół
Gdy się okażesz już nie mój
A jeśli zignorujesz mnie
Będę cierpieć
Nie lubisz beznamiętnych póz
Więc odbieram ciału luz
We wszystkim z tobą zgodzę się
Tylko po co
Nie opuszczaj mnie...

7. Zwyczajny handlarz klaserami

Zwyczajny handlarz klaserami
W skrzynce na listy lubi przespać się
Bo list nie gryzie przecież
W łóżku leży kamień
Złe kobiety w płaszczach czyhają by
Wepchnąć go
Do cholery
Czemu ja wciąż widzę to
Nim ciepłą miską pełną deszczu
Wypłynie z kapeluszem w morze głów
To weźmie ostrą brzytwę
Tępy numer wytnie
Mało dynamicznie wyciśnie z dnia
Resztę tła
Do cholery
Czemu ja wciąż widzę to
Pląsa idiota przed śniadaniem
Rąbie pianino na klawisze białe
Ma skłonności dziwne
Bladym okiem mignie
Zegar bije w czoło wciąż nie wiem kto
Nasłał go
Do cholery
Czemu ja wciąż widzę to

8. Ty to wiesz

Gdy pożądasz lepiej nigdy nie miej żądań
I świadectwo zawsze stawiaj wbrew
Na arenie mógłbyś nieźle sam wyglądać
Gdybyś wszystkich ładnych posłał precz
Ty to wiesz
Ale ciału grozi głupia myśl
Że będziesz drugi wtedy kiedy pierwszy
Chcesz być
Ciągle wzywaj moje imię nadaremno
Dla kurażu zacznij o mnie śnić
Skrzętnie chowaj te boginie co przede mną
Też kazały siebie za nic czcić
Ty to wiesz...
Albo lepiej bądź jak brzytwa na aksamit
Bij po twarzy mój codzienny grzech
W brzydkim ciele cudzołóstwa kryj
Dynamit
Wciąż zaskakuj nawet zabij się
Ty to wiesz...

9. Frau

Serce śpi duszy źle
A rozsądek gdzieś po kątach cieszy się
Zimna krew szybko wre
Kiedy ja po polsku a on wcale nie
Ich libe dich so blau
Und du bist meine frau
Każdy gest albo szept
Lubi przestudiować w lustrze tet a tet
Dziwi się czemu ja
Też mam pociąg ale do innego szkła
Ich libe dich...
Lubię gdy mam co mieć
Po co po kieszeniach chować geld
W końcu to żaden grzech
Mieć naprawdę dużo i nieważna płeć
Ich libe dich...
I nagle w jego oczach widzę łzy
I mówi mi że smutno mu
Że oprócz mnie naprawdę nie ma nic
Gdy keine geld
To lepiej tu

10. Nie kochaj bo kochać

Nie całuj powiek
I nie tul rąk
O nic mnie nie proś
W powodzi klątw
I nie rań mnie już więcej
Rannej herbaty
Poranny jęk
Nie mów już proszę
Jak bardzo chcesz
By lekki dotyk
Przeganiał sen
Tak przykro o tym myśleć że
Nie zdarzy się
Już nigdy dwojga ust
Chwiejny gest
Nie kochaj
Bo kochać
Nie warto gdy
Zapłakany żal rozżalone łzy
Zbyt ciężki oddech
Za szybko spadł
Gdy wszystko nasze
Z wyjątkiem nas
Więc nie rań mnie już więcej
Nie zdarzy się
Rannej herbaty
Poranny jęk
Nie kochaj...

11. Ostatni z zielonych

Gdy mówisz że naprawdę ładny dzień
A w kołnierz ci wilgotne niebo mży
Zastanów się lepiej
Czy zamek twój to nie domek z kart
Gdy myślisz że o cud otarłeś się
I nagle cud zapuszcza w kieszeń dren
To lepiej zastanów się
Nad tym jak łatwo zmienić stan
Nie martw się przecież wiesz
W życiu zdarza się
Czasem kiepski dzień
Gdy lekki żart na ciężki padnie grunt
Nie czekaj aż poczujesz nagły ból
Uciekaj i nie licz już na to że
Kiedyś zdziwisz się
Nie martw się przecież wiesz
W życiu zdarza się
Czasem kiepski dzień
Nieśmieszny tekst gdy śpiewasz przecież
Wiesz
Że niezły fart by tekst był śmiechu wart
Potrzebny jest więc lepiej
Śpiewaj to czego słucha świat
Nie martw się przecież wiesz
W życiu zdarza się
Czasem kiepski tekst

Wydawca: Sony Music Polska
Rok wydania: 1994
Nagranie: studio J.M.Audio w Krakowie

teksty - Anna Saraniecka
muzyka - bracia Pospieszalscy
sax tenor, baryton - Zbigniew Gondek
perkusja, instrumenty perkusyjne - Piotr Królik
kontrabas - Tomasz Kupiec
akordeon, melodyjka - Tadeusz Leśniak
piano - Konrad Mastyłło
sax sopran - Mateusz Pospieszlski
gitara - Wojciech Waglewski
kwintet smyczkowy orkiestry RTV w Krakowie

manager - Anna Saraniecka
reżyser dźwięku - Piotr Brzeziński
asystent - Alek Galas
zdjęcia - Marek Kreuschner Żaba
graf. i dtp - Daniel Moryc

Dyskografia

Slider